Jeśli raz wypadnie się z właściwego fizjologicznie rytmu mobilizacji i wypoczynku, to organizm może się rozregulować i wkrótce zaczniemy mieć pierwsze, niebezpieczne objawy stanu wypalenia - mówi Wojciech Eichelberger, psycholog, w rozmowie z Dorotą Kowalską.
Jak
pan planuje swój wypoczynek? To dłuższy proces czy spontaniczne
decyzje?
Staram
się wypoczywać codziennie, jak wszyscy chyba. Tylko może lepiej mi
to wychodzi, bo sporo trenowałem w tej sprawie. Uczyłem się
wypoczywać.
Jak uczy się wypoczynku?
Metody
są różne, ale najogólniej rzecz biorąc chodzi o to, żeby
wypracować to, co pomaga wejść w stan wypoczynku, czyli
regeneracji: dobrą świadomość ciała i umiejętność wyciszania
umysłu.
I to wystarczy?
No
tak, tylko nie jest tak prosto się tego nauczyć. Ale można, jeśli
się systematycznie trenuje.
Mam takie wrażenie, że Polacy nie potrafią wypoczywać.
Nie
tylko Polacy. Generalnie mamy kłopot z wypoczywaniem w naszym kręgu
kulturowym, bo: mamy przestymulowane, nadaktywne mózgi, żyjemy w
ciągłym pośpiechu, a w dodatku środowisko nie dość, że coraz
gorzej nas wspiera, to na domiar złego zaczyna nam szkodzić. W
rezultacie dla bardzo wielu ludzi przełączenie się w stan
regeneracji stanowi olbrzymie wyzwanie.
Z drugiej strony Polacy są narodem, który najwięcej pracuje w Europie, w każdym razie są w czołówce najbardziej zapracowanych.
Tak
też słyszałem i to oczywiście nie pomaga w tej sprawie. Jeśli
bowiem raz wypadnie się z właściwego fizjologicznie rytmu
mobilizacji i wypoczynku, to organizm może się rozregulować i
wkrótce zaczniemy mieć pierwsze, niebezpieczne objawy stanu
wypalenia. To są głównie objawy związane z zaburzeniem snu,
związane ze snem. Pierwszym takim objawem są kłopoty z
zasypianiem, budzenie się w nocy z byle powodu, budzenie się między
godz. 3.00 a godz. 5.00 nad ranem, czy budzenie się rano z poczuciem
zmęczenia - to są poważne symptomy wyczerpania energetycznego,
wypalenia. I tu się zaczyna taka kula śniegowa, takie negatywne
sprzężenie zwrotne, bo im większe mamy kłopoty z regeneracją,
tym gorzej pracujemy, popełniamy różne błędy, przyrasta ilość
sytuacji powodujących stres, w związku z tym gorzej śpimy itd.,
itd.
I to jest taka samonakręcająca się spirala.
Tak,
to jest samonakręcająca się spirala, którą trzeba koniecznie
przerwać, bo stan wypalenia energetycznego czy wypalenia energii
życiowej jest stanem niebezpiecznym, z którego bardzo długo i z
dużymi kosztami się wychodzi.
Co jeszcze, oprócz kłopotów ze snem, jest sygnałem, że jesteśmy przemęczeni, że zbliżamy się do wypalenia?
Silne
bóle mięśniowe, bóle stawów, które nie zostały spowodowane
żadnym proporcjonalnym wysiłkiem fizycznym - to sygnał, że nasz
układ mięśniowy pozostaje w trwałym napięciu. Objawy zapaści
energetycznej, szczególnie po przyjściu po pracy do domu,
wieczorem, kiedy wydaje nam się, że nie ma w nas ani grama energii.
To zmęczenie implozyjne, czyli zmęczenie, które powstaje na skutek
powstrzymywania energicznej akcji, która jest składową reakcji
walka/ucieczka uruchamiającej się w stresie. Z tego samego powodu
mamy podwyższony poziom cukru we krwi, który nie został
zasymilowany przez mięśnie - a więc zapadamy w rodzaj łagodnej
śpiączki hiperglikemicznej. Nie wolno ulegać temu fałszywemu
poczuciu wycieńczenia. Więc zamiast umierać na kanapie, trzeba się
zmusić do intensywnego ruchu: pójść na długi spacer z psem, na
rower, pobiegać, potańczyć przed lustrem albo przejść się kilka
razy po schodach. Cztery piętra w górę, a potem w dół. Kilka
razy - aż poczujemy, że najpierw wraca nam energia, a potem tzw.
zdrowe zmęczenie. Obowiązuje zasada, że zanim nie spalisz ruchem
nadmiaru cukru i nie wypłuczesz się z adrenaliny, to nie masz szans
na efektywną regenerację, czyli wypoczynek.
Jak powinniśmy zaplanować sobie wypoczynek wakacyjny? Czy powinniśmy przygotować go wcześniej, czy to kwestia osobnicza i powinniśmy czasami pójść na żywioł?
W
dzisiejszych trudnych czasach wypoczynek wakacyjny musi trwać
dłużej, jeśli ma być skuteczny. Nieustanną mobilizację do
walki/ucieczki i przestymulo-wany mózg jest trudno wyłączyć.
Potrzebujemy więcej czasu. Dlatego przydałoby się brać minimum
trzy tygodnie urlopu w jednym kawałku, a jeśli ktoś ma objawy
pracoholizmu, to cztery. Bo taki ktoś musi przejść proces
analogiczny do wychodzenia z nałogu: pierwszy tydzień to detoks,
drugi tydzień, to odwyk, trzeci tydzień, to prawdziwy wypoczynek, a
w czwartym tygodniu już niestety zbyt często myślimy o powrocie do
pracy.
Jak
zwalczyć w sobie takie ciągłe, także podczas urlopu, myślenie o
pracy? Bo to problem, mam wrażenie, coraz większej liczby Polaków.
Trzeba
się czymś intensywnie zająć, fundować sobie duże dawki
spokojnego stałego ruchu: np. wycieczki piesze albo spacery, albo
dłuższe wycieczki
rowerowe.
Kiedy jesteśmy w ruchu, trudniej jest nam myśleć o pracy. Ale nie
wolno przesadzać z intensywnym ruchem typu wyścigi, turnieje,
zwłaszcza jeśli mało ruszaliśmy się przez cały rok.
Czyli niekoniecznie leżenie plackiem na plaży?
Jak
najmniej leżenia. Regeneracja zaburza się przez to, że mamy za
mało ruchu - coraz więcej stresu, a coraz mniej ruchu. A organizm
jest tak wyregulowany, że jeśli odbiera sygnał stresowy, to
następuje wielka mobilizacja energii. Jak już mówiliśmy, w
naturalnym cyklu reakcji stresowej energia powinna zostać
rozładowana w dynamicznej, szybkiej akcji. Na ogół tego nie
robimy, bo w sytuacjach biurowych czy innych nie możemy sobie
pozwolić, i nie chcemy sobie pozwolić, na takie zachowanie, na taką
eksplozję, więc je powstrzymujemy. Stąd implozyjne zmęczenie po
dniu biurowej pracy. Niedoszła eksplozja zamienia się w implozję.
Więc generalnie: jeśli mamy siedzącą stresującą pracę, to w
trosce o zdrowie trzeba się jak najwięcej ruszać. Są minimalne
dawki ruchu określone przez fizjologów, które każdy w ciągu doby
powinien sobie zaaplikować: to jest 10 tysięcy kroków w różnych
sprawach, niekoniecznie w jednym kawałku, a wieczorem, mniej więcej
między godz. 18.00 a godz. 20.00, przynajmniej 20 minut ruchu na
tyle intensywnego, żeby podnieść sobie tętno spoczynkowe do
podwójnej wartości, czyli 120, najwyżej 140 uderzeń serca na
minutę. Pobudzić serce i krążenie krwi, zabełtać płyny
ustrojowe i spocić się. Wie pani, po co człowiek ma brwi?
Nie mam pojęcia.
Po
to, żeby mu pot oczu nie zalewał. Więc jak użyjemy właściwej
funkcji brwi, wtedy dopiero zdrowy dobowy cykl mobilizacji i
regeneracji ma szansę się zrealizować, mamy szanse na szybkie
zaśniecie i na nocną superregenerację. A dobra regeneracja
decyduje o zdrowiu.
Dużo mówi się o tym, że ważne, aby gdzieś wyjeżdżając, umieć się cieszyć chwilą, docenić piękno przyrody, towarzystwo znajomych, żeby wykorzystywać dosłownie każdy moment.
Tak,
to trzeba potrafić, aby uratować zdrowie i jakość życia. Ale
łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Trzeba znać metody wyciszania
umysłu, ćwiczyć to, co się ostatnio nazywa mindfulness i slow,
zwolnić, celebrować życie, wszystko, co robimy w ciągu dnia, a
najbardziej posiłki, kontakt z innymi ludźmi i kontakt z przyrodą.
Uczyć się koncentracji na tym, czego tu i teraz doświadczamy. To
na początku może być trudne. Ludzi rozbieganych, rozpędzonych
może to irytować i niepokoić. Bo gdy zwalniamy, to jak to się
mówi, dusza nas dogania. A jak nas dusza dogodni, to ma dla nas
często trudne do przyjęcia przekazy. Na przykład, że
zapomnieliśmy o ważnych sprawach, o naszych wartościach, że
zaniedbaliśmy aspekty naszego życie, nasze cele i aspiracje - i bez
sensu gonimy w kółko, jak chomik w kołowrotku. Aby pomóc ludziom,
którzy nie mają czasu lub możliwości uczestniczenia w specjalnych
warsztatach mindfulness czy slow, opublikowałem warsztaty
mindfulness on-line, do których można zdobyć dostęp na stronie
mojego instytutu www.ipsi.pl. Polecam przed urlopem.
Jesteśmy chyba masochistami, prawda? Katujemy się bezlitośnie.
Masochista
ma lepiej, bo czerpie radość z cierpienia. Wielu z nas zajeżdża
się pracą, bo w istocie siebie nie lubimy i uprawiamy nieświadomą
autoagresję.
Z
tego, co pan mówi, wynika, że jednak taki dłuższy urlop lepiej
jest zaplanować, spisać, co byśmy chcieli zobaczyć, jak spędzać
poszczególne dni?
Są
dwa sposoby spędzania urlopów. Część ludzi idzie w takie
intensywne wakacje: pięćdziesiąt pięć muzeów w ciągu dwóch
tygodni, pięć stolic europejskich i kilka tysięcy przejechanych
kilometrów. Niby ta intensywność odciąga ich umysł od myślenia
o pracy, ale wyczerpuje organizm. Wracają z urlopu do pracy, po to,
żeby wreszcie wypocząć, A druga forma jest znacznie
skuteczniejsza, choć trudniejsza. Pojechać tam, gdzie jest nudno,
gdzie nic się nie dzieje, gdzie nie ma tłumów, gdzie nie ma
jazgotu kiepskiej muzyki i straganów - i tam otworzyć się na
kontakt z przyrodą i ciszą.
To
pewnie to, o czym pan mówił, ale znam osoby, które przyjeżdżają
z urlopu i mówią, że czują się po nim zmęczone.
To
te osoby, które stosują tę pierwszą metodę, czyli wakacje
przeładowane stymulacją i pośpiechem.
Inne po dwóch dniach spędzonych w pracy twierdzą, że wydaje im się, jakby nie brały wolnego? Z czego to się bierze?
Bo
albo zorganizowały sobie wakacje zbyt intensywne i albo były na
wakacjach spokojnych, lecz nie potrafiły zapanować nad swoim
umysłem. A jeśli nie potrafimy zapanować nad swoim umysłem,
ciągle myślimy o pracy, to nasze ciało zachowuje się adekwatnie
do tego, czyli zachowuje się tak, jakby też było w pracy. Nasze
ciała nie żyją w rzeczywistości realnej, tylko w interpretacji
tej rzeczywistości, czyli w rzeczywistości, którą tworzy nasz
umysł. Jeśli myślimy ciągle o pracy, wspominamy trudne momenty,
wyobrażamy je sobie, to ciało jest ciągle w stresie i wtedy nie
może się regenerować.
To jak nad tym umysłem pracować?
Już
mówiłem - ćwiczyć różne metody z cyklu: mindfulness, czyli
trenować kontemplację, medytację, koncentrację.
Strasznie trudne, prawda?
Trudne
tylko na początku, ale naprawdę zbawienne. Zresztą, prawdę
mówiąc, nie mamy innego wyjścia, jeśli chcemy sensownie przeżyć
życie.
Pan powiedział piękną rzecz: miesięczny urlop, tylko kto go nam da? Dzisiaj szefowie takich urlopów nie dają.
Jeśli
nie dają, to trzeba brać to, co dają. I starać się to
wykorzystać jak najlepiej.
A jak się regenerować w ciągu dnia, na co dzień? Już nie mówię o długich wakacjach, tylko o zwyczajnym dniu, bo tych mamy najwięcej.
To
bardzo w tych czasach potrzebne. Bo się już skończył złoty wiek
work-life balance. Właściwie nie wiadomo, kiedy się życie kończy,
a kiedy praca się zaczyna i odwrotnie. W związku z tym musimy się
uczyć szybkich, skutecznych metod regeneracji, które zajmują kilka
minut. Musimy się nauczyć tego, co potrafią sportowcy szczególnie
w sztukach walki. Walczą przez parę minut w ciągu rundy, a potem
mają tylko minutę czasu na odpoczynek i regenerację. Taką minutę
trzeba umieć w pełni wykorzystać. Ale żeby umieć taki krótki
czas wykorzystać na regenerację, trzeba się znowu uczyć technik
mindfulness i świadomości ciała.
Niektórzy twierdzą, że zbawienne może być 5-10 minut snu.
Power
nap, tak to się nazywa po angielsku. To bardzo potrzebne. Trzeba
tylko odwagi i okoliczności, by móc pójść za tą bardzo ważną
potrzebą organizmu i odpaść na chwilę, to zbawienne. Tylko power
nap nie powinien trwać dłużej niż 20 minut, bo wtedy robi nam
straszne zamieszanie w fizjologii.
Dlaczego?
Tak
jesteśmy skonstruowani. Jeśli przekroczymy 20 minut takiej drzemki,
to budzimy się potem z takim poczuciem zamieszania kompletnego: nie
wiemy, czy to wieczór, czy ranek, czy to dzisiaj, czy jutro, czy
wczoraj. To nie jest dobry stan. Trzeba sobie wyznaczyć 20 minut
snu, zbudzić się po nich i wtedy efekt będzie najlepszy.
Wszyscy mamy problem z odpoczynkiem, to jakiś znak naszych czasów?
To
problem dotyczący całego naszego kręgu kulturowego, który rozlewa
się po całym świecie. Ratunkiem jest ruch, mindfulness i slow.
Źródło:
https://polskatimes.pl/wojciech-eichelberger-generalne-mamy-klopot-z-wypoczynkiem/ar/13224780
© 2019. Cezary Skura
mail: pracowniamindfulness@gmail.com
tel: 883755519